piątek, 31 sierpnia 2012

Polską gospodarkę tworzą Polacy


Nie zapominajmy, że największy wkład w rozwój naszej gospodarki mają rodzime polskie firmy.

W 2007 roku powstało stowarzyszenie Inicjatywa firm rodzinnych. Tworzą ją wspaniali ludzie, pełni entuzjazmu i chęci wspierania innych. W ramach działalności stowarzyszenia odbywają się spotkania jej członków, podczas których przeprowadzane są szkolenia, a firmy mają możliwośc dzielenia się swoim doświadczeniem.

http://firmyrodzinne.org/





Trzeba być elastycznym

Bycie prekursorem nie polega natym, że robię coś świetnego i czekam 20 lat, nie robiąc nic innego. Trzeba się trzymać wizji i robić inne rzeczy
 
Ryszar Horowitz, fotograf 








 

Chwilami życie bywa znośne

W 2009 odbyła się uroczysta premiera filmu. Genialny reportaż lekko i dowcipnie nakręcony.
 
Jeden z nielicznych filmów pokazujących życie Wisławy Szymborskiej na codzień. Osobiście jestem zachwycona żywiołowością i humorem noblistki.
 
W swoim debiucie reżyserskim znana dziennikarka telewizyjna Katarzyna Kolenda - Zaleska stara się przybliżyć widzom portret polskiej noblistki Wisławy Szymborskiej. Poetka, znana ze skromności i inteligentnego dowcipu, w rozmowach z autorką opowiada o swoim życiu prywatnym, przeszłości, pasjach, stosunku do świata i podróżach. Całość filmu uzupełniają dodatkowo dotyczące artystki wypowiedzi, których zgodzili się udzielić między innymi Woody Allen, Umberto Eco, Václav Havel oraz Jerzy Pilch.



http://www.youtube.com/watch?v=LH5kt1H-tj4

Nadmierna opiekuńczość władzy prowadzi do obojętności obywateli

Efekty działania władzy przwidział już XIX-wieczny polityk, francuski myśliciel polityczny Alexis de Tocqueville. Jako zwolennik liberalizmu arystokratycznego zainspirowany wyjazdem do USA wydaje dzieło "O demokracji w Ameryce".  Zadziwiające jest to, że pomimo tak dawnego wydania- 1835 r., jej wnioski są nadal aktualne.
Przemyślenia de Tocqueville'a, które najbardziej mnie zaksoczyły:
1. Równość może prowadzić do despotyzmu
2. Prawa polityczne w Europie przyjmowane są jako przykry obowiązek
3. Wolnośc w Eurpie prowadzi do obojętności społeczeństwa
4. Władza pod pretekstem odpiekuńcości wkrada się w każdą dziedzinę życia
Alexis de Tocqueville  stawia tezę, że jedynie Kościół w dzisiejszych czasach sprawia, że ludzie mogą poczuć się wspólnotą. Tylko dzięki niemu stajemy się cześcią  lokalnej społeczności, która jest siłą. Przwciwdziałamy obojętności i kreujemy rzeczywistość.

Wydaje się, że jesteśmy świadkami dwóch rewolucji zmierzających w przeciwnych kierunkach: jedna stopniowo osłabia władzę, druga nieustannie ją wzmacnia. Nigdy jeszcze władza nie była tak słaba i tak silna zarazem.


A jednak, przyjrzawszy się sprawom dokładniej, można zauważyć, że obie te rewolucje są ze sobą ściśle splecione, że mają wspólne źródło i że różnymi drogami prowadzą ludzkość do jednego celu… Myślę, że absolutny i despotyczny system łatwiej stworzyć w społeczeństwie, w którym możliwości są równe, niż w jakimkolwiek innym… dlatego despotyzm wydaje mi się szczególnie niebezpieczny w czasach demokracji… Zawsze przypuszczałem, że ta uporządkowana, łagodna, spokojna niewola, którą opisuję może łatwiej niż sądzimy, łączyć się z pewnymi powierzchownymi formami wolności oraz że nie

jest rzeczą niemożliwą, by wyrosła w cieniu suwerenności ludu.


…ludzie z pewnym wstrętem przyjmują przyznane im prawa polityczne i są jakby niezadowoleni, że zabiera im się czas, zawracając głowę interesami zbiorowości. Lubią zamykać się w ciasnym egoizmie obudowanym czterema ścianami własnego domu… Najważniejszą sprawą i, rzekłbyś, największą przyjemnością, jaką zna Amerykanin, jest mieszanie się do rządzenia oraz dyskutowanie na ten temat. Jest to widoczne w najmniejszych drobiazgach codziennego życia: nawet kobiety udają się nieraz na zgromadzenia publiczne, by podczas politycznych dysput odpocząć od domowych trosk. Kluby zastępują im do pewnego stopnia teatr. …
Amerykaninowi odebralibyśmy połowę życia, gdybyśmy go zmusili do zajmowania się wyłącznie własnymi sprawami. Czułby wtedy, że wypełnia go wielka pustka, i byłby niewiarygodnie nieszczęśliwy. Jestem przekonany, że gdyby kiedykolwiek despotyzm zawładnął Ameryką, miałby więcej trudności ze zwalczeniem nawyków powstałych wskutek praktykowania wolności niż z przezwyciężeniem samego do niej przywiązania…
Nie obawiam się tyranii władców, ale raczej ich opiekuńczości. Myślę więc, że rodzaj ucisku, który zagraża demokratycznym społeczeństwom, w niczym nie przypomina jego dotychczas spotykanych w świecie form i że nie zdołamy znaleźć dla niego odpowiednika w historii. Sam z trudem szukam wyrażenia, które mogłoby precyzyjnie określić zjawisko, o które mi chodzi. Stare słowa, takie jak despotyzm i tyrania, tutaj się nie nadają. Rzecz jest nowa, skoro więc nie potrafię jej nazwać, trzeba, bym ją opisał.


Kiedy próbuję sobie wyobrazić ten nowy rodzaj despotyzmu zagrażający światu, widzę nieprzebrane rzesze identycznych i równych ludzi, nieustannie kręcących się w kółko w poszukiwaniu małych i pospolitych wzruszeń, którymi zaspokajają potrzeby swego ducha. Każdy z nich żyje w izolacji i jest obojętny wobec cudzego losu; ludzkość sprowadza się dla niego do rodziny i najbliższych przyjaciół; innych współobywateli, którzy żyją tuż obok, w ogóle nie dostrzega; ociera się o nich, ale tego nie czuje. Człowiek istnieje tylko w sobie i dla siebie i jeżeli nawet ma jeszcze rodzinę, to na pewno nie ma już ojczyzny.


Ponad wszystkimi panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza, która chce sama zaspokoić ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli. Ta władza jest absolutna, drobiazgowa, pedantyczna, przewidująca i łagodna.


Można by ją porównać z władzą ojcowską, gdyby celem jej było przygotowanie ludzi do dojrzałego życia. Ona jednak stara się nieodwołalnie uwięzić ludzi w stanie dzieciństwa. Lubi, gdy obywatelom żyje się dobrze, pod warunkiem wszakże, by myśleli wyłącznie o własnym dobrobycie. Chętnie przyczynia się do ich szczęścia, lecz chce dostarczać je i oceniać samodzielnie. Otacza ludzi opieką, uprzedza i zaspokaja ich potrzeby, ułatwia im rozrywki, prowadzi ważniejsze interesy, kieruje przemysłem, zarządza spadkami, rozdziela dziedzictwo. Że też nie może oszczędzić im całkowicie trudu myślenia i wszelkich trosk ich żywota…


Co do mnie, wątpię, by człowiek kiedykolwiek zdołał żyć jednocześnie w stanie całkowitej niezależności religijnej i całkowitej wolności politycznej. Myślę zatem, że jeśli brak mu wiary – musi być zniewolony, jeśli zaś jest wolny – musi wierzyć

Wnioski John Stuar Mill "O rządzie reprezentatywnym":
Z tego, co się więc powiedziało, jasno wynika, że jedynym rządem mogącym zadośćuczynić wszystkim wymaganiom stanu społecznego jest rząd, w którym cały lud ma udział; że wszelki udział w sprawowaniu choćby najpodrzędniejszych obowiązków publicznych bardzo jest pożyteczny; że udział ten wszędzie powinien być tak wielki, na jaki tylko pozwala stopień cywilizacji ogółu społeczeństwa, i że wreszcie ostatecznym celem społeczeństwa powinien być udział wszystkich we władzy najwyższej. Ponieważ jednak w społeczeństwie przechodzącym rozmiarami swymi granice małego miasteczka, każdy osobiście w nader małej tylko cząsteczce może uczestniczyć w sprawach publicznych, więc ideałem doskonałego rządu może być tylko rząd reprezentatywny.

Barbara Hoff

Przez 35 lat socjalizmu i 18 lat nowego ustroju pełniła w Polsce misję cywilizacyjną: podpowiadała ludziom, w co się ubierać, żeby nie wyglądać najpierw jak ruski kołchożnik, a potem jak elegancki cinkciarz.



Początki kariery Barbary Hoff sięgają czasu studiów.

Pierwszego dnia studiów nie znała w Krakowie nikogo. A drugiego dnia już znała. Koleżanka Halszka Banachowa, muza artystów, zabrała ją do kawiarni Warszawianki, gdzie bywali wszyscy. W kawiarni spędzało się życie. Przechodzili lumianarze i aspiranci zawodów arystycznych, siadali porozmawiać i Barbara Hoff mówiła im na przykład, że jest światny teatr w Katowicach. Holoubek dyrektoruje i gra- trzeba koniecznie zobaczyć. Krakówek cmokał i kręcił głową, że jakie Katowice? To Barbara się wściekała, jak katowicka lokalna patriotka, którą nie była. Holoubka chwaliła w środowisku, wpierała go nawet reżyserowi Hasowi do głównej roli w filmie "Pętla" według Hłaski. Ale on też cmokał, bo co mogło być w Katowicach, jeśli nie sam węgiel? Ciągneła znajomych na Gstawa Holoubka. Niedługo krakowiskie kawiarnie mówiły: wielki aktor. Dostał rolę w "Pętli".
 
W pamięci się zatarło, czy to było w Krakowie, czy raczej w Jastarnii- przysiadł się Marian Eile, naczelny "Przekroju". Gadka o wszystkim, jak to w kawiarni- o modzie też: Barbara Hoff, że ustrój ludzi w Polsce wywatował po robotniczemu. Za ubraniami ludziom już twarze poszarzały. Eile, że to wszystko prawda. Hoff, że miałaby kilka pomysłów- jakby tak w "Przekroju" wydrukować, ludzie by zobaczyli. On: no to narysuj. Ona: nie umiem nawet krowy narysować. On: krowy nie rysuj, tylko modę. Pierwszy rysunek Barbary Hoff dla "Przekroju" powstał przy kawiarnianym stoliku. Rewolucja numer I dostyczyła obuwia. Z dostępnych w handlu pepegów należało wyciąć język i sznurowadła. W usyskane miejsce wszyć lamówkę i zafarbować tuszem. Pepeg po liftingu niepokojąco przypominał paryską balerinkę. "Przekrój" wydrukował, naród nazwał buty trumniakami i oszalał na ich punkcie. Był 1954 r., był głód mody.
 
Fragment arykułu "Hoff misja" Marcin Kołodziejczyk, "Polityka" wydanie specjalne z serii "Sztuka życia" http://www.polityka.pl/opolityce/informacjeprasowe/1515190,1,sztuka-zycia---nowe-wydanie-specjalne-polityki.read


Oto wywiady "Wysokich obcasów" z innymi kobietami walczącymi z szarością PRL- u
http://www.publio.pl/www/ajax/product-table-of-content.html?id=55157